Ryba po grecku
Doprawdy nie wiem, skąd ta nazwa
i czy Grecy rzeczywiście serwują takie danie?
Moja ryba po grecku jest dietetyczna,
gdyż – jeśli tylko jest to możliwe –
staram się tak przygotowywać potrawy,
żeby nie obciążać za bardzo wątroby –
zatem nie smażę ryby, tylko ją piekę lub duszę.
Po sprawieniu i dokładnym umyciu
solę rybę, pieprzę, skrapiam sokiem z cytryny,
posypuję tymiankiem
i zostawiam na jakiś czas.
A gdy ryba jest upieczona, to ją studzę
i zabieram się za wyciąganie ości,
gdyż jakakolwiek ość znaleziona w
tej potrawie grozi bojkotem dania przez mego syna.
A teraz jarzynki.
Jeśli mam świeże pomidory,
to obieram ze skórki, kroję
i przysmażam na oliwce z dodatkiem masła.
Jeśli nie mam pomidorów,
to korzystam z koncentratu, który też
przysmażam na oliwce z dodatkiem masła.
Gdy pomidory zamienią się w rodzaj pasty,
dodaję utartą na tarce w pasemka:
marchew, pietruszkę, selera
i drobno pokrojonego pora i posiekaną cebulę,
solę i pieprzę do smaku, dodaję zmielonego
kminku, trochę tymianku i mieszając to wszystko
razem na patelni duszę jeszcze z 15 minut.
Potem wkładam kawałki ryby i podgrzewam,
jeśli chcę podać na ciepło.
Zamiast zielonej natki można dodać piskaną ukolę,
która wspaniale aromatyzuje to danie.
Ryba po grecku też jest znakomita
na zimno, a następnego dnia smakuje jeszcze lepiej.