Kopytka
Kopytka to wbrew nazwie
finezyjna i pyszna potrawa.
Robi się ją fantastycznie szybko, pod warunkiem,
że mamy ziemniaki puree wczorajszego dnia.
Ponieważ moja rodzina uwielbia puree,
a ja uwielbiam robić mojej rodzinie frajdę,
to bardzo często zostają mi zimne,
rozgniecione z masełkiem i śmietaną kartofelki z wczoraj.
A wtedy to już szybko: do garnka z ziemniakami
wbijam jajko i ręką wyrabiam ciasto,
dosypując sukcesywnie mąkę,
tak aby ciasto stało się plastyczne i
nadawało się do wyrabiania na stolnicy.
Wtedy dokańczam pracę właśnie na stolnicy
– wyrabiam ciasto tak jak na pierogi,
gdy jest w miarę gładkie, dzielę na porcje,
z których kręcę – też ręcznie – wałeczki.
Potem nożem kroję pod kątem 75% właśnie kopytka.
W międzyczasie mam już na kuchni duży garnek
z gotującą się wodą.
Na wrzątek wrzucam kopytka
i minutę po wypłynięciu wyławiam łyżką cedzakową.
Potem na tę sama wodę wrzucam następną porcję kopytek.
Wspaniałe są prosto z wody, ale można je podsmażyć
i też wybornie smakują.
Moja ciocia mawiała, że do „kopytki najlepsze są bitki”.
I trudno się z nią nie zgodzić,
bo polane sosem z bitek są na prawdę pyszne.
Do tego bardzo pasuje surówka z kiszonej kapusty.