P08 Parabellum.
Starożytni mawiali – „Chcesz pokoju? Szykuj się na wojnę”. W tym paradoksie już jako współcześni, z biegiem lat, a w zasadzie z biegiem wieków – odkryliśmy prawdziwą zasadę rządzącą równowagą militarną na świecie. Choć trudno doszukać się aspiracji pokojowych w niemieckich działaniach zbrojeniowych, to nazwę pistoletu P08 nadano w myśl tego starego przysłowia z łacińskim rodowodem.
Początek XX wieku okazał się początkiem pistoletów samopowtarzalnych. Niemiecki konstruktor Georg Luger, zainspirowany dużą i „surową” konstrukcją jednego z pierwszych produkowanych seryjnie pistoletów samopowtarzalnych C93 Borchardt, stworzył 9-cio milimetrowy pistolet automatyczny Parabellum, który znamy też jako pistolet Lugera, lub po prostu Luger. W 1908 roku broń ta zaczęła wypierać Reichsrevolver 1879, wchodząc tym samym do uzbrojenia niemieckiej armii, jako przepisowa broń krótka. Jaką bronią był pistolet P08? Celną, wygodną w obsłudze i niezawodną. Z drugiej strony trzeba wymienić kilka jej wad, z których najbardziej nastęczającą trudności wydaje się podatność na zanieczyszczenia. W każdym egzemplarzu Lugera części dopasowywane były indywidualnie, z tego względu na istotnych elementach wybijano kilka cyfr z numeru seryjnego poszczególnej jednostki. Skomplikowany, dokładnie spasowany mechanizm pistoletu, składający się z wielu części nie był gotowy do działania w trudnych, a w zasadzie „brudnych” warunkach pola bitwy. Niemcy nie szukali rozwiązania problemu w poprawie konstrukcji, stwierdzili, że wyposażą swoich żołnierzy w nowe, chroniące pistolet przed zanieczyszczeniami kabury. Pomysł był niezły, o ile pistolet przenoszono faktycznie w kaburze i nie zanieczyszczał się po wyjęciu z niej…
Oczywiście broń nie przestawała działać od odrobiny kurzu lub po upadku na trawnik, mowa tutaj o zanieczyszczeniach poważniejszych, takich jak błoto, piach, czy też połączenie tych dwóch z kurzem, nagarem i w zasadzie wszystkim co mogłoby unieruchomić ten precyzyjny mechanizm. Choć w 1908 roku Lugery zaczęły systematycznie wypierać rewolwery 1879 (moim subiektywnym zdaniem tandetne straszydła), to nie wyparły ich całkowicie w zasadzie do lat II Wojny Światowej, gdzie nawet P08 w 1942 roku były już zastępowane, a właściwie gęściej „uzupełniane” przez prostsze i nowocześniejsze Walthery P-38. Wzmiankuje się, że do lat 40 Reichsrevolvery były na wyposażeniu pracowników administracyjnych III Rzeszy.
Cechą charakterystyczną Parabellum jest jego wygląd na tle innych pistoletów. Nawet gdy ktoś kojarzy tylko kilka modeli pistoletów z pierwszej połowy XX wieku, to najpewniej wskazałby Lugera bez żadnego problemu. Zamek „kolankowy”, który odryglowuje się przez złamanie do góry dźwigni zamkowej, jest tak jak w C93 – zapożyczeniem z CKM-u Maxima. Mechanizm uderzeniowy bez kurkowy – bijnikowy, z własną sprężyną uderzeniową w zamku to niespotykane wtedy rozwiązanie. Gdy spojrzymy na pierwszy udany pistolet samopowtarzalny opracowany w zakładach Mausera – C96, mamy słuszne wrażenie, że widzimy dwa różne światy.
Co by nie było nudno i aby wyjść poza najbardziej znaną charakterystykę sztampowego wzoru P08, wspomnę w tym miejscu, że niemieccy inżynierowie pracowali nad rozwojem tej broni, w efekcie czego możemy przeczytać o wielu modyfikacjach samego pistoletu, jak i bardziej „peryferyjnych” akcesoriów z nim związanych. Warto zapoznać się z galerią poniżej, zawierającą skany z bogato ilustrowanej publikacji „Pistolety” wydawnictwa Olesiejuk. Można tam przeczytać o między innymi: dostawnych kolbach – kaburach, wersjach z długą lufą, kolbą i łożem z drewna, bogato zdobionych Lugerach dla ówczesnych dygnitarzy takich jak marszałek Göring, ale i bardziej pomysłowych „adaptacjach” Parabellum, takich jak wkładki konwersyjne na amunicję bocznego zapłonu, bębnowy magazynek mieszczący 32 naboje, czy kompaktowy „Baby Luger” – osobista broń Georga Lugera.
Wizerunek Lugera, odbierany przez pryzmat wydarzeń w jakich uczestniczył, sprawił, że stał się nieodłącznym elementem obrazu niemieckiego oficera i w dużej mierze symbolem totalitarnego reżimu, którego dygnitarzom przyszło mu służyć. Interesujący kawałek historii i obowiązkowa pozycja do kolekcji entuzjasty niemieckiej broni krótkiej tamtego okresu.