Ładowanie rewolwerów odprzodowych.
O ile ładowanie współczesnych rewolwerów na amunicję scaloną nie jest bardzo skomplikowaną czynnością i nie pochłania zwykle więcej niż 15 sekund, to naładowanie, a właściwie nabicie komór XIX-wiecznego rewolweru rozdzielnego ładowania nie jest czynnością z którą każdy od razu da sobie radę. Oczywiście w sytuacji, gdy nie radzimy sobie z obsługą broni, fachową pomoc zapewni nam instruktor na naszej strzelnicy, warto jednak zapoznać się z podstawą teoretyczną na temat ładowania takiego odprzodowa. Istnieją powszechnie stosowane prawidła, na podstawie których powstał ten artykuł.
Biorąc broń do ręki traktuj ją zawsze tak jakby była naładowana, pamiętaj żeby wylot lufy nie był nigdy skierowany w stronę człowieka, a już na pewno do nikogo nie celuj.
Bynajmniej to nie zasada dotycząca tylko czarnoprochowców – dotyczy ona każdej broni i warto sobie ją przyswoić jeśli chcemy strzelać rekreacyjnie, czy sportowo.
Kierując wylot lufy w bezpiecznym kierunku odciągnij kurek na pierwszą pozycję – bęben powinien dać się teraz obracać wydając charakterystyczne rewolwerowe „cykanie”. Sprawdź czy na kominkach nie ma kapiszonów, następnie warto upewnić się czy z tej pozycji kurka niemożliwe jest jego zwolnienie (oddanie strzału). Podczas, gdy kurek jest na pierwszej pozycji, spust jest twardy i nie uda nam się oddać strzału – taki stan jest prawidłowy; zwiększa to bezpieczeństwo ładowania.
Po obejrzeniu komór bębna i upewnieniu się, że w żadnej z nich nie ma pozostałości ładunków po ostatniej wizycie na strzelnicy, ani innych zanieczyszczeń, rozkonserwujemy broń. Wycieramy nadmiar oliwy/smaru z komór i kominków. Rzecz jasna – gdy „nasiąknie” nam proch, albo kapiszony, będziemy mieli problemy z zapłonem.
Dodatkowy zabieg zmniejszający ryzyko niewypału to rozkonserwowanie kanalików zapłonowych w kominkach. W tym celu przed rozpoczęciem ładowania zakładamy na kominki kapiszony (podczas zakładania kapiszonów kieruj wylot lufy w stronę tarczy).
Cały czas celując w bezpiecznym kierunku odciągamy kurek na drugą pozycję i zbijamy kapiszon kolejno dla każdej komory. Tak samo jakbyśmy strzelali. Mała eksplozja kapiszona przedmucha kanalik ogniowy i usunie z niego resztki smaru. Jeśli otwory zapłonowe w kominkach są drożne, zabieg ten jest teoretycznie zbędny, jednak zalecany. Usuwamy resztki kapiszonów z rewolweru, jeśli takowe zostały. Teraz można przystąpić do ładowania. Ponownie odciągamy kurek na pierwszą pozycję umożliwiającą obrót bębna zgodnie ze wskazówkami zegara.
Zaczynamy od wsypania prochu do każdej komory w bębnie – odmierzamy odpowiedni dla naszej broni ładunek – najbezpieczniej i najwygodniej użyć do tego celu plastikowych fiolek, do których wcześniej – najlepiej przy pomocy wagi odmierzyliśmy proch. Gdy wsypaliśmy pędnik, czas na przybitkę. Może to być wycięty wcześniej filc, lub po prostu trochę kaszy manny (rzecz jasna surowej). Jeśli chodzi o kaszę, to sypiemy prawie do pełna, zostawiamy tylko kilka milimetrów na kulę. Na przybitkę śmiało możemy już kłaść ołowianą kulę; rzecz jasna, gdy chcemy załadować broń pociskami zamiast kul – przykładowo REAL-ami, sypiemy mniej przybitki aby się zmieściły. Jako, że kula nadkalibrowa nie mieści się w bębnie bez oporów – będziemy musieli wcisnąć ją zintegrowanym z naszym rewolwerem pobojczykiem. Przy okazji sprasujemy proch i przybitkę. Niektóre rewolwery, np. Colt Wells Fargo nie posiadają zintegrowanego narzędzia do ubijania ładunku i wpychania kuli, w takim wypadku konieczne jest użycie zewnętrznej praski.
Gdy to zrobimy większość procesu ładowania mamy już za sobą. Po wepchnięciu kul do bębna zaleca się zasmarowanie ich tłustą mazią – może to być wazelina, specjalny, przeznaczony do tego celu smar, lub inne tłuste i gęste mazidło. Ta czynność wpływa na czystość mechanizmów rewolweru i zmniejsza ryzyko odpalenia kilku komór jednocześnie. Rzecz jasna zostały nam jeszcze kapiszony, bez których nie oddamy strzału. Te drobne blaszane miseczki napełnione czułym na bodźce mechaniczne materiałem wybuchowym zakładamy pod koniec, na stanowisku strzeleckim z lufą skierowaną w tarczę. Warto je dopchnąć lekko do kominków, aby przylegały. Teraz dysponujemy załadowaną bronią. Odciągając kurek w drugą pozycję mamy broń gotową do strzału – komora w bębnie ustawia się osiowo z przewodem lufy, a naciskając spust możemy oddać strzał. Warto poruszyć sprawę niewypałów, które w tej broni są częstym zjawiskiem. Trzeba pogodzić się z faktem, że taka broń nigdy nie będzie substytutem współczesnych konstrukcji na amunicję scaloną. (Co nie oznacza, że bronią nie jest) W przypadku pojawienia się niewypału należy trzymać broń wycelowaną w bezpiecznym kierunku jeszcze przez kilkadziesiąt sekund, później można ponownie założyć kapiszon na kominek komory która nie odpaliła. Przedtem można udrożnić delikatnie kominek ogniowy jakimś cienkim drutem. Gdy ponowne zbicia kapiszona nie przynoszą skutku, pozostaje tylko posłużyć się specjalnym kluczem do kominków (warto nabyć go choćby do rozbierania broni celem wyczyszczenia), za pomocą którego wykręcimy kominek felernej komory i usuniemy ręcznie ładunek wypychając go ostrożnie z bębna. Co kilkanaście – kilkadziesiąt strzałów, nasz czarnoprochowiec zgromadzi dość sporą ilość produktów spalania prochu czarnego – czyli nagaru. Nagar utrudni nam strzelanie, sprawi, że mechanizmy będą chodziły coraz ciężej, aż w końcu będziemy musieli go usunąć. Prowizorycznie można posłużyć się smarem w spray-u i kawałkiem szmaty, choć cały nagar usunie tylko dokładne czyszczenie pod gorącą wodą z detergentem, które obowiązkowo należy przeprowadzić po wizycie na strzelnicy. Po wysuszeniu „wykąpanego” rewolweru konserwujemy go obficie smarem i odkładamy na jego honorowe miejsce.
Bez względu na zdobytą wiedzę teoretyczną, jak i zawarte w tym artykule wskazówki zalecamy skorzystać z fachowej opieki instruktora podczas pierwszej wizyty z czarnoprochowcem na strzelnicy. Tekst ten ma za zadanie jedynie naświetlić niektóre zagadnienia związane z posługiwaniem się taką bronią; nie wyczerpuje w pełni tematu ładowania rewolweru odprzodowego.