Szpadel czy saperka? Ergonomia poszukiwań monetowych

Szpadel czy saperka? Ergonomia poszukiwań monetowych

Większość z nas niestety nie ma takiego szczęścia, że mieszka obok swoich ulubionych miejscówek. Coraz częściej zdarza się, że weekendowy wypad to eskapada, podczas której pokonujemy  kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset kilometrów aby dotrzeć do upatrzonych miejsc. Zrozumiałe jest zatem, że w akcji nikt się nie oszczędza i szuka tak długo, jak to możliwe.

Zagadnienie ergonomii podczas poszukiwań jest przez wielu poszukiwaczy ignorowane bądź marginalizowane do dyskusji na temat wagi wykrywacza z zupełnym pominięciem innych aspektów. Skupiając się w tym artykule na poszukiwaniu numizmatów i kolorowej drobnicy odpada kwestia plecaka i wyposażenia dodatkowego, ale dużo ważniejszym, zwłaszcza przy sesjach z wykrywką trwającą po 8-12 godzin, jest odpowiedni dobór szpadla.

Wielu może pukać się w głowę w tej chwili, bo kto normalny będzie przechowywał zestaw szpadli na każda okazję. Otóż każdy, kto ma na uwadze własną wygodę, zdrowie i osiągane efekty. Dobranie odpowiedniego do warunków sprzętu gwarantuje szybkie i wygodne podejmowanie obiektów, a to ma ogromny wpływ na ogólną skuteczność.

Czy zatem istnieje jeden najlepszy uniwersalny szpadel na każdą okazję? Niestety nawet w przypadku poszukiwań na polach nie. Już sam styl podejmowania obiektów ma wpływ na dobór. Wielu poszukiwaczy preferuje kopanie „na stojaka” z pełnowymiarowym szpadlem. W teorii mniej się schylają, bo sygnał kopany jest z pozycji stojącej, w praktyce przerzucają dużo więcej gleby, a po interesujący obiekt i tak się muszą schylać. Pełnowymiarowe szpadle o odpowiedniej wytrzymałości ważą dość dużo. Odradzam tutaj wszelkie konstrukcje aluminiowe, bo jedyne ich zastosowanie to piękne prezentowanie się na sklepowej półce. Drewniane trzonki też warto odstawić do lamusa, gdyż taki szpadel nie posiada profilowania i jest zwyczajnie mało wygodny. Prócz wagi wiodącym dla mnie problemem pełnowymiarowego szpadla jest szerokość powierzchni roboczej. Wprawny poszukiwacz nie może mieć problemów ze sprawnym namierzeniem małego obiektu, toteż nie ma żadnego sensu przewalanie zupełnie niepotrzebnych kilogramów.

Z tej też przyczyny osobiście preferuję saperki jako sprzęt do zwyczajnego kopania na poletkach. Nieśmiertelny marketowy Sun Garden za 30zł ma bardzo korzystne proporcje powierzchni roboczej, będąc przy tym lekki i wystarczająco wytrzymały, by w razie potrzeby poradzić sobie z nieco mniej przyjaznymi warunkami. Co prawda nie da się nią kopać na stojąco jedną ręką i nogą, ale przy odpowiedniej precyzji namierzania podejmiemy przedmiot szybko nawet bez zewnętrznego pinpointera. Bardzo wygodnie korzysta się w takich sprzętów klękając na kolanie podczas kopania, niemniej warto pamiętać o tym, że staw kolanowy nie znosi najlepiej długotrwałego wychładzania.

Choć może to być kwestią prywatnej preferencji, to zysk masowy wynikający z minimalizacji szpadla oraz zmniejszenie ilości przerzucanych kilogramów do minimum pozytywnie wpłyną nie tylko na kondycję i sprawność na polu, ale także nasze plecy. Czy warto szukać rozwiązania pośredniego? Kilka firm ma w ofercie saperki z pełnowymiarową częścią roboczą, jednak w mojej opinii z powodów wyżej wymienianych na pole coś takiego nie ma wielkiego sensu (za to świetnie sprawdza się w lesie przy polowaniu na głębokie sygnały). Również nie widzę sensu pakowania się w pełnowymiarowe szpadle z  węższą częścią roboczą lub teleskopowe – każdy z nich waży swoje, a skuteczne polowanie na monety wyrażane jest w ilości numizmatów, nie w kilogramach przerzucanej gleby.

Podsumowując, warto czasem trochę dłużej zastanowić się nad innymi elementami wyposażenia niż wykrywacz. Czytając na forach wojny o to, czyj wykrywacz jest o 50 gram lżejszy i jak bardzo jest to kluczowe uśmiecham się pod nosem. Nie ma znaczenia ile waży szpadel i reszta ekwipunku – zupełnie jakby poszukiwacz odczuwał tylko wage wykrywki, z zazwyczaj jest zupełnie inaczej, szczególnie w dobie zabierania na poszukiwania całej masy nie potrzebnego szpeju.  W tym przypadku zasada mniej-lepiej działa znakomicie. A w żadnym elemencie wyposażenia nie można zyskać tak wiele, jak na dobrze dopasowanym i pewnym narzędziu do kopania.