Problem z amunicja

Problem z amunicją.

W dzisiejszym artykule chciałbym poruszyć kwestię nagłej utraty,,zasilania” przez broń – tj. braku amunicji lub niemożności szybkiej wymiany magazynków, czy ich doładowania wymuszonych działaniem przeciwnika, niewygodną pozycją, czy też inną szeroko pojmowaną sytuacją taktyczną. Co zrobić gdy nagła sytuacja niespodziewanego boju spotkaniowego jaka często może mieć miejsce w działaniach typu CQB szczególnie na terenach zurbanizowanych – rzuci nas w łapska zdeterminowanego taliba, czy mongoła ze specnazu, a my będziemy mieli akurat ten niefart i pustą giwerę w rękach? Proszę uzmysłowić sobie sytuację, w której nie ma czasu na sięgniecie po jednostkę broni zapasowej, którą zwykle jest pistolet noszony w kaburze udowej, czy dobycie noża szturmowego by dziabnąć nim wroga…

W jednostkach, w których pełniłem swą służbę bardzo wielką wagę przykładano do operowania bronią wg tzw. szkoły izraelskiej – szybkie postawy frontalne, półfrontalne , strzały dubletowe oddawane z bliskiej odległości, strzelania po dobiegu z ,,wytupaniem” prędkości. Zmiany dynamiczne magazynków, posługiwanie się bronią w sytuacjach awaryjnych (wtedy gdy jesteśmy ranni). Strzelania w ramach ochrony VIP, zza zasłon, ze zmianami kierunków, w grupie itd, itd.  ALE NIGDY do używania broni w walce wręcz!

W sumie teraz taktyka czarna jest przyswajana nawet przez grupy zuchów, harcerzy, ASG, czy innej maści podobnych ,,niedzielnych wojowników” Jest zwykła formą rekreacji ruchowej na świeżym powietrzu i dawno przestała być tematem tabu. Co może jedynie budzi mą grozę to fakt że ci ,,niedzielni wojownicy” są czasem na dużo wyższym poziomie niż jednostki etatowe) Szczęściem jest tylko to, że traktują swój fach jak zabawę i walą do siebie z plastikowych kuleczek, albo z takich barwiących – i ok. Jestem pełen podziwu, że oni tak się nauczyli. Jeszcze w stronę betonowych decydentów pytanko – czy państwo polskie nie powinno jakoś ukierunkować i wykorzystać ich zapału dla zwiększenia swojego potencjału bojowego??? Ale wiadomo… Także wracając do tematu – naturalnie trzeba umieć wykorzystać swój oręż jako narzędzie do zadawania pchnięć, uderzeń, zasłon, ale nie jak w przysłowiowym ,,bagnet na broń” – tylko w celu odsunięcia od siebie zagrożenia na czas potrzebny do ponownego zasilenia w amunicję i oddania celnego strzału. Trzeba  ćwiczyć takie scenariusze tylko w realu, w wąskich pomieszczeniach, przy kiepskim oświetleniu, bez gotowych scenariuszy i założeń, że ginie tylu i tylu a komandosi zawsze wracają… Nawet w Polsce mamy już doświadczenia, że to nie prawda. Trzeba to więc gruntownie zmienić. Trening oparty wyłącznie o wiarę w swoje możliwości strzeleckie w moim rozumieniu wypacza mentalnie operatorów i skazuje ich  na krótko mówiąc – rozłupanie łba ruską łopatą saperską, w sytuacji gdy zatnie się Glock albo M-czwórka, a przeciwnik już będzie na nas siedział. Nie wiem dlaczego nikt tych metod szkoleniowych nie rozbudowuje w Polsce o parę godzin więcej i nie wplata technik zadawania lufą karabinka czy pistoletu uderzeń prostych w twarz, gardło, oczy; uderzeń kolbą w skronie, część potyliczną czaszki, w kark, czy ,,po łapach” gdy ktoś chce złapać za broń… Widziałem przykładowo, że żydowscy żołnierze mają to w standardzie i jest to u nich normalnym trybem szkolenia razem z całą metodyką posługiwania się bronią palną. Również przemysł produkujący szpej wyciąga rękę ku takim rozwiązaniom – istnieje bowiem cała masa ,,mnożników siły” w postaci latarek z naciętymi zębami na koronkach do montażu na szynach akcesoryjnych.  Ba, są nawet mini bagnety do pistoletów, ale jak mój kumpel przyniósł kiedyś na trening takie cudo podpięte pod czeską CZetke to wszystkich ogarnął pusty śmiech i nic więcej. (beton – tak właśnie się myśli w Polsce!) Nawet nie podjęli wysiłku by sprawdzić jak toto działa tylko z góry zanegowali – a zrobili błąd, bo proszę mi wierzyć, ja zostałem i sprawdziłem – działało bardzo dobrze. NIGDY nie chciałbym być na miejscu delikwenta potraktowanego takim mini bagnecikiem. Nie warto więc uważając się za zawodowca tylko się napinać, bo można później od tego zginąć!! DOSŁOWNIE… Dlatego wszystkim użytkownikom broni mówię wprost – co Wam zależy? I tak trenujecie i tak. Więc opanujcie też parę tych przecież tak prostych technik i umiejcie pistoletem przywalić, gdy skończy się amunicja…